Reklamy
Artykuł
Agnieszka Kozak
Krabik i Delfin
W przejrzystych wodach zielonego morza mieszkał sobie zwinny Krabik. Kiedy był jeszcze malutki odkrył, że ma na grzbiecie dużą plamę, która czasami mocno ciemniała i stawała się bardzo wyraźna. Wystraszył się, że inne krabiki będą się z niego śmiały i postanowił ją zetrzeć ocierając się o ostre występy skały, przy której mieszkał. Skała raniła jego małe ciałko, zdarzało mu się zemdleć z bólu, ale chęć starcia plamy dodawała mu siły i dzielnie z nią walczył. Zwykle po takich "starciach" był osłabiony i miał kłopoty z poruszaniem się, przez co nie nadążał za swoimi kolegami. Wtedy oni podśmiewywali się z niego, że jest małym i nieporadnym stworzeniem i nie zabierały go do zabawy ze sobą. Zostawał wtedy sam, będąc złym na ciemną plamę na plecach, która nie pozwalała mu być w gronie rówieśników. Próbował czasami z nimi grać w wodną piłkę, ale martwiąc się o to, żeby nie krabiki nie dostrzegły plamy nie dbał o grę, koncentrował się na ochronie siebie. Był na nie zły, że się cieszą dobrą zabawą, podczas gdy on nie może w niej uczestniczyć.
Chował się więc coraz częściej, żeby ukrywać swoją inność. Czuł się osamotniony i był zły na kolegów, że zostawiają go samego. Zaczął wierzyć, że jest małym i nieporadnym Krabikiem, na którego nikt nie zwraca uwagi i któremu nic w życiu nie może się udać. Wiedział, że jest niezdarny i że ciągle coś psuje, wiedział, że plama jest tak okropna, że na pewno wszyscy będą się z niego śmiali jak to odkryją.
Choćby nie wiem jak się starał, zawsze okazywało się, że zostawał sam na swojej skale, która była przerażająco pusta. Zaczął nie lubić tych samolubnych krabików, które tak dobrze się bawiły bez niego.
Samotność jednak mu dokuczała. Postanowił przygotować dla siebie ubranko, które zakryje plamę i odnaleźć się wśród innych stworzeń niż kraby, bo te przecież go nie rozumiały i ważna dla nich była tylko własna przyjemność! Pomyślał, że musi się czymś wkupić w łaski innych. Uczył jak być dla innych stworzeń zgadując, co dla nich ważne. Wiedział, że nie mogą podchodzić do niego zbyt blisko, żeby nie zobaczyły plamy. Niektóre próbowały się zbliżyć do niego, bo przecież był dla nich uczynny i miły, ale wtedy wystraszony używał swoich szczypców i ranił je tak dotkliwie, że więcej tego nie próbowały. Musiał przecież chronić swoją plamę, nikt nie mógł jej zobaczyć! Nauczył się bardzo dobrze słuchać i robić wszystko, by inne stworzenia w morzu były zadowolone, bo to dawało odrobinę ciepła i miłości, której tak bardzo pragnął. Doskonale wiedział, po czyjej stronie stawać, kto był na tyle silny w morzu, by dać mu ochronę. Świetnie się dostosowywał do wymagań otoczenia, zapominając o tym co było ważne dla niego. Zbierał te odrobiny zainteresowania od innych, sam dając ogromnie dużo, czasami do granic wyczerpania, rezygnując z siebie. Ale oni nie widzieli nigdy zmęczenia. Zawsze widzieli zadowolonego Krabika, który zdawał się być szczęśliwy z samego faktu przebywania z nimi, pozwalając im używać siebie do swoich potrzeb - byle tylko czuć się bezpiecznie. W sumie czuł się całkiem dobrze, bo przecież ważne stworzenia go znały.
Kiedy miał dość bycia dla innych chował się u stóp skały, na dnie morza, bo tam nikt go nie zaczepiał. Z zazdrością patrzył na pływające tuż pod taflą wody wodne stworzenia. Najbardziej złościł go delfin, który wydawał się być ciągle z czegoś zadowolony i potrafił wyskakiwać ponad wodę. Nie dość, że ciągle się bawił to jeszcze wydawało się, że miał wielu przyjaciół. Pewnie dlatego, że był ładny, nie miał przecież tak wstrętnej plamy na plecach jak on! Krabik nie miał tyle siły, by pływać tuż pod taflą wody, a bardzo lubił patrzeć na przepływające kolorowe statki i na piękne zachody słońca nad plażą. Pomyślał sobie, że delfin jest głupim stworzeniem, które tylko zabawę ma w głowie, a on Krabik ciężko pracuje i niewiele stworzeń to widzi i docenia. Jednak czuł się dobrze, bo niektórzy bardzo go potrzebowali i prawie nie potrafili się obejść bez jego pomocy.
Pewnego dnia, kiedy był bardzo zmęczony i smutny postanowił wdrapać się po skale i popatrzeć na zachód słońca - to zawsze przynosiło mu ukojenie. Musiał zostawić swoje ubranko, bo ono zbyt mocno krępowało jego ruchy. Długo gramolił się po ostrej skale raniąc sobie trochę odnóża, ale było mu wszystko jedno, więc nawet nie czuł bólu.
Wszedł na sam szczyt skały, oddychał świeżym powietrzem, był zadowolony ze swojego dokonania. I wtedy znowu pojawił się delfin skacząc zwinnie i lśniąc pięknie w blasku zachodzącego słońca. Krabik aż zadrżał ze złości na to, że przeszkadza mu w jego wypoczynku. Nerwowo zaczął dreptać na szczycie skały, był osłabiony, nadepnął na kamień, przekoziołkował i zaczął lecieć w dół do wody nie panując nad tym, co się dzieje. Wystraszył się zderzenia z wodą, zamknął ze strachu oczy i nagle poczuł, że spada na coś miękkiego i ciepłego, a jego twarz otula bryza ciepłego powietrza z drobinkami morskiej wody. Bryza przyniosła delikatne ciepło i ukojenie, a miękkość tego, na co spadł ogarnęła go całego przejmującym uczuciem bezpieczeństwa. Nie chciał otwierać oczu bojąc się, że to tylko sen, a bardzo chciał, żeby te uczucia trwały... Po chwili zanurzył się w wodzie, otworzył oczy i z przerażeniem zobaczył, że jest na grzbiecie delfina.
Delfin płynął dalej wyskakując po raz kolejny ponad taflę wody. Było coś cudownego w wolności tej przygody, jednak Krabik zaczął się bać, że Delfin go upuści, wbił się więc mocno w jego ciało raniąc go dość dotkliwie. Delfin opadł na dno pod wpływem bólu, jednak nie zrzucił Krabika z pleców, tylko delikatnie przewrócił się na bok, by ten mógł spokojnie zejść na dno. Promienie zachodzącego słońca tańczyły w falach wody i oświetlały dwie postaci leżące na dnie morza. Krabik nie miał siły żeby uciec, przygotował się więc na złośliwości i drwiny ze strony Delfina.
- Jaki jesteś wyjątkowy z tym wielkim sercem - odezwał się Delfin.
"No tak, od razu kpi" - pomyślał Krabik, ale nie miał siły zabłysnąć żadną ciętą ripostą. Przecież musiał wiedzieć i czuć jak bardzo się bałem, a gada coś bez sensu o moim wielkim sercu. Wredny i złośliwy padalec, wytrząsa się nade mną, bo jest większy i ma przewagę. Dobrze, że go dość ostro dziabnąłem, to będzie miał za swoje. W sumie musi być przecież złośliwy wobec mnie, bo go zraniłem - myślał leżąc bez ruchu.
- Pięknie migocze w tym czerwonym świetle, jakby było żywe i tętniące życiem, a przecież jest tylko wyryte na Twoich plecach - kontynuował Delfin.
- "Aaa, więc mówi o mojej plamie na plecach. Od razu było widać, że jest głupi i na niczym się nie zna."
- Czy potrzebujesz jakiejś pomocy? Mogę Cię gdzieś przenieść? W czymś pomóc?
- Zostaw mnie samego, niczego od Ciebie nie potrzebuję - opryskliwie odpowiedział Krabik - idź się dalej bawić, ja bardzo chętnie zostanę sam, bo lubię być sam i nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia na mój temat.
Przypomniał sobie o plamie na plecach, musiał ją przecież chronić przed innymi. Jest w kształcie serca? Może się komuś podobać? Może być w niej coś ładnego i dobrego? Ech, co taki wiecznie zadowolony Delfin może wiedzieć o prawdziwym cierpieniu...
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Chował się więc coraz częściej, żeby ukrywać swoją inność. Czuł się osamotniony i był zły na kolegów, że zostawiają go samego. Zaczął wierzyć, że jest małym i nieporadnym Krabikiem, na którego nikt nie zwraca uwagi i któremu nic w życiu nie może się udać. Wiedział, że jest niezdarny i że ciągle coś psuje, wiedział, że plama jest tak okropna, że na pewno wszyscy będą się z niego śmiali jak to odkryją.
Choćby nie wiem jak się starał, zawsze okazywało się, że zostawał sam na swojej skale, która była przerażająco pusta. Zaczął nie lubić tych samolubnych krabików, które tak dobrze się bawiły bez niego.
Samotność jednak mu dokuczała. Postanowił przygotować dla siebie ubranko, które zakryje plamę i odnaleźć się wśród innych stworzeń niż kraby, bo te przecież go nie rozumiały i ważna dla nich była tylko własna przyjemność! Pomyślał, że musi się czymś wkupić w łaski innych. Uczył jak być dla innych stworzeń zgadując, co dla nich ważne. Wiedział, że nie mogą podchodzić do niego zbyt blisko, żeby nie zobaczyły plamy. Niektóre próbowały się zbliżyć do niego, bo przecież był dla nich uczynny i miły, ale wtedy wystraszony używał swoich szczypców i ranił je tak dotkliwie, że więcej tego nie próbowały. Musiał przecież chronić swoją plamę, nikt nie mógł jej zobaczyć! Nauczył się bardzo dobrze słuchać i robić wszystko, by inne stworzenia w morzu były zadowolone, bo to dawało odrobinę ciepła i miłości, której tak bardzo pragnął. Doskonale wiedział, po czyjej stronie stawać, kto był na tyle silny w morzu, by dać mu ochronę. Świetnie się dostosowywał do wymagań otoczenia, zapominając o tym co było ważne dla niego. Zbierał te odrobiny zainteresowania od innych, sam dając ogromnie dużo, czasami do granic wyczerpania, rezygnując z siebie. Ale oni nie widzieli nigdy zmęczenia. Zawsze widzieli zadowolonego Krabika, który zdawał się być szczęśliwy z samego faktu przebywania z nimi, pozwalając im używać siebie do swoich potrzeb - byle tylko czuć się bezpiecznie. W sumie czuł się całkiem dobrze, bo przecież ważne stworzenia go znały.
Kiedy miał dość bycia dla innych chował się u stóp skały, na dnie morza, bo tam nikt go nie zaczepiał. Z zazdrością patrzył na pływające tuż pod taflą wody wodne stworzenia. Najbardziej złościł go delfin, który wydawał się być ciągle z czegoś zadowolony i potrafił wyskakiwać ponad wodę. Nie dość, że ciągle się bawił to jeszcze wydawało się, że miał wielu przyjaciół. Pewnie dlatego, że był ładny, nie miał przecież tak wstrętnej plamy na plecach jak on! Krabik nie miał tyle siły, by pływać tuż pod taflą wody, a bardzo lubił patrzeć na przepływające kolorowe statki i na piękne zachody słońca nad plażą. Pomyślał sobie, że delfin jest głupim stworzeniem, które tylko zabawę ma w głowie, a on Krabik ciężko pracuje i niewiele stworzeń to widzi i docenia. Jednak czuł się dobrze, bo niektórzy bardzo go potrzebowali i prawie nie potrafili się obejść bez jego pomocy.
Pewnego dnia, kiedy był bardzo zmęczony i smutny postanowił wdrapać się po skale i popatrzeć na zachód słońca - to zawsze przynosiło mu ukojenie. Musiał zostawić swoje ubranko, bo ono zbyt mocno krępowało jego ruchy. Długo gramolił się po ostrej skale raniąc sobie trochę odnóża, ale było mu wszystko jedno, więc nawet nie czuł bólu.
Wszedł na sam szczyt skały, oddychał świeżym powietrzem, był zadowolony ze swojego dokonania. I wtedy znowu pojawił się delfin skacząc zwinnie i lśniąc pięknie w blasku zachodzącego słońca. Krabik aż zadrżał ze złości na to, że przeszkadza mu w jego wypoczynku. Nerwowo zaczął dreptać na szczycie skały, był osłabiony, nadepnął na kamień, przekoziołkował i zaczął lecieć w dół do wody nie panując nad tym, co się dzieje. Wystraszył się zderzenia z wodą, zamknął ze strachu oczy i nagle poczuł, że spada na coś miękkiego i ciepłego, a jego twarz otula bryza ciepłego powietrza z drobinkami morskiej wody. Bryza przyniosła delikatne ciepło i ukojenie, a miękkość tego, na co spadł ogarnęła go całego przejmującym uczuciem bezpieczeństwa. Nie chciał otwierać oczu bojąc się, że to tylko sen, a bardzo chciał, żeby te uczucia trwały... Po chwili zanurzył się w wodzie, otworzył oczy i z przerażeniem zobaczył, że jest na grzbiecie delfina.
Delfin płynął dalej wyskakując po raz kolejny ponad taflę wody. Było coś cudownego w wolności tej przygody, jednak Krabik zaczął się bać, że Delfin go upuści, wbił się więc mocno w jego ciało raniąc go dość dotkliwie. Delfin opadł na dno pod wpływem bólu, jednak nie zrzucił Krabika z pleców, tylko delikatnie przewrócił się na bok, by ten mógł spokojnie zejść na dno. Promienie zachodzącego słońca tańczyły w falach wody i oświetlały dwie postaci leżące na dnie morza. Krabik nie miał siły żeby uciec, przygotował się więc na złośliwości i drwiny ze strony Delfina.
- Jaki jesteś wyjątkowy z tym wielkim sercem - odezwał się Delfin.
"No tak, od razu kpi" - pomyślał Krabik, ale nie miał siły zabłysnąć żadną ciętą ripostą. Przecież musiał wiedzieć i czuć jak bardzo się bałem, a gada coś bez sensu o moim wielkim sercu. Wredny i złośliwy padalec, wytrząsa się nade mną, bo jest większy i ma przewagę. Dobrze, że go dość ostro dziabnąłem, to będzie miał za swoje. W sumie musi być przecież złośliwy wobec mnie, bo go zraniłem - myślał leżąc bez ruchu.
- Pięknie migocze w tym czerwonym świetle, jakby było żywe i tętniące życiem, a przecież jest tylko wyryte na Twoich plecach - kontynuował Delfin.
- "Aaa, więc mówi o mojej plamie na plecach. Od razu było widać, że jest głupi i na niczym się nie zna."
- Czy potrzebujesz jakiejś pomocy? Mogę Cię gdzieś przenieść? W czymś pomóc?
- Zostaw mnie samego, niczego od Ciebie nie potrzebuję - opryskliwie odpowiedział Krabik - idź się dalej bawić, ja bardzo chętnie zostanę sam, bo lubię być sam i nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia na mój temat.
Przypomniał sobie o plamie na plecach, musiał ją przecież chronić przed innymi. Jest w kształcie serca? Może się komuś podobać? Może być w niej coś ładnego i dobrego? Ech, co taki wiecznie zadowolony Delfin może wiedzieć o prawdziwym cierpieniu...
Opublikowano: 2011-01-23
Zobacz komentarze do tego artykułu
- Autor: impresja Data: 2011-03-02, 21:46:09 Odpowiedz
Bardzo optymistyczna bajka.
Dziękuję zwłaszcza za Krabika,ale i za Delfina z ludzkimi cechami.
Dziękuję.... Czytaj dalej