Artykuł

Janusz Wróbel

Janusz Wróbel

Koncepcje szczęścia w społeczeństwach Zachodu


"Polacy są najbardziej zadowolonym z życia narodem w Europie - napisano w raporcie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju", a poinformowała o tym m.in. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A. (2011). Mamy więc właściwy moment, by przyjrzeć się bliżej się koncepcji szczęścia, tym bardziej, że niewiele pojęć wzbudza tak ogromne emocje. Czym jest, co nam do niego potrzeba, jak bardzo jest względne, to zaledwie parę z nurtujących ludzkość pytań.

Pojęcie szczęście, odznacza się niezwykłą wieloznacznością. Zamiast rozległej dyskusji nad jego semantyką odsyłam czytającego te słowa do podstawowej pracy w języku polskim na ten temat, czyli książki W. Tatarkiewicza (2003) "O szczęściu."

Ostatnio coraz więcej mówi się o pozytywnej psychologii. Snyder i Lopez (2005) podreślają, że skupia się ona na pozytywnych aspektach natury człowieka, miast obowiązującego w psychologii i psychiatrii przez dekady podejścia opartego na klasyfikowaniu i opisywaniu anomalii psychicznych.

Pytanie "jak wieść szczęśliwe życie?" jest od wieków obsesją naszego gatunku. Wyszukiwarka internetowa Gogle, na hasło happiness odpowiada ponad 77 milionami otwarć. Z nieogarniętego zasobu źródeł postanowiłem wybrać pięć książek, napisanych przez Ben-Shahara (2010), Haidta (2006), Layarda (2005), Seligmana (2011), i Ricarda (2007) i skupić się na ich wspólnych mianownikach, określających warunki doświadczenia szczęścia. Pozostaje mi jeszcze określić kryterium, którym się kierowałem przy wyborze określonych aspektów cytowanych prac. Posłużyło mi do tego moja własna definicja przedmiotu tego tekstu, która brzmi: szczęście to stan zadowolenia z samego siebie, a także kondycji, w jakiej się znajdujemy; pogodzenia się z przeszłością i ufności, gdy idzie o przyszłość.

Bajka o cudzym szczęściu


Różnorodność podejść do zjawiska szczęścia ilustruje Księga przysłów polskich, pod redakcją Masłowskich (2000), cytując aż 75 złotych myśli na temat uśmiechu losu, w tym np. Gdzie szczęście panuje, tam rozum szwankuje, Kto ma szczęście, temu i wół ciele urodzi, Trzech rzeczy trzeba do szczęścia: nie chorować, nie kochać, nie myśleć. Na podstawie cytowanych tam maksym, możemy dojść do wniosku, że szczęście ma status suwerenny, dopisując nam lub odstępując nas, a także służąc komuś lub kogoś zawodząc. Jego niezależność od naszych pragnień wyraża się tym, że samo decyduje, czy możemy go zakosztować, choć, z drugiej strony, naszym usiłowaniem możemy go komuś zakłócić lub zamącić.

Jedną z naszych ulubionych aktywności jest zajmowanie się cudzym szczęściem lub nieszczęściem. To one są strawą plotek i źródłem zawiści. Zdrowie, życie rodzinne i seksualne, a także praca i dzieci to pryzmaty, przez które spoglądamy na bliźnich, w tym na sławnych ludzi, a w naszym ich odbiorze miesza się podziw i zazdrość. Los innych jest jednak zawsze zagadką, a jej interpretacja wymyka się szablonowym interpretacjom. Stąd nasze zadziwienie, gdy stykamy się ze spokojem i miłością, panującą w rodzinie, z którą nigdy nie zamienilibyśmy się na warunki bytowe, gdyż rodzicom ledwo udaje się wiązać koniec z końcem; stąd tak trudno nam pojąć samobójstwo kogoś, kto naszym zdaniem miał absolutnie wszystko, czego my byśmy sobie tylko życzyli.

W swej mądrej bajce "Kalosze szczęścia", Jan Chrystian Andersen (2005) metaforycznie opisuje naszą nieumiejętność dostrzeżenia, że, jak ujmuje to buddyzm, szczęście spoczywa w naszej dłoni. Czarodziejskie trzewiki z bajki spełniały życzenia ich użytkowników. Jednym z nich był nocny stróż, który zmęczony swoim życiem rodzinnym męża i ojca, zazdrościł wolności, jaką się cieszył samotny oficer. Magiczne kalosze spełniły jego życzenie i dozorca wcielił się w skórę wojskowego. Dzięki zamianie losu, nasz dozorca odkrył, że oficer, trawiony samotnością, zazdrościł mu życia rodzinnego i był przekonany, że stróż wiódł znacznie szczęśliwsze życie niż on sam.

Wspomniane już pozycje wydane w ostatnich latach w USA, potwierdzają prawidłowość opisaną przez Andersena. Oto pierwsza z siedmiu zasad, sprzyjających osiągnięciu szczęścia, które sformułowałem na podstawie cytowanych prac.

Źródła szczęścia trzeba szukać w sobie


Źródła szczęścia trzeba szukać w sobie, zamiast próbować naginać świat do naszych oczekiwań, bowiem nic nie jest nieszczęściem dopóki nie myślisz, że nim jest: tak jak nic nie przyniesie ci szczęścia, dopóki nie jesteś z tego zadowolony, jak ujął to Boethius. John Milton z kolei, parafrazując Marka Aureliusza, stwierdził: Rozum jest panem samego siebie i może zrobić niebo z piekła, a piekło z nieba. Słuszność takiego podejścia zabawnie zilustrował E. Frascino w rysunku reprodukowanym w książce Layarda (2005), gdzie siedzący na drzewie ptak informuje patrzącego na niego człowieka, że nie śpiewa dlatego, że jest szczęśliwy, ale jest szczęśliwy dlatego, że śpiewa. Podobny sens, choć na drugim emocjonalnym biegunie, ma powiedzenie, iż bólu nie da się uniknąć, cierpienie natomiast jest kwestią naszego wyboru.

Znaczenia mózgu dla naszego działania w otaczającej rzeczywistości nie sposób przecenić. To mózg ostatecznie decyduje, co dla nas jest realne, a co nie i choć stanowi zaledwie 2% wagi naszego ciała, to zużywa aż 20% naszej energii. Energię tę spożytkowujemy między innymi na nadawanie znaczenia naszemu życiu. Z jednej strony, bez wyznaczania sensu naszym działaniom znaleźlibyśmy się zawieszeni w egzystencjalnej pustce naznaczonej niezmierzoną samotnością, z drugiej zaś strony stajemy się ofiarami wykreowanych przez nas sensów. Clifford Geertz stwierdził, że człowiek jest zwierzęciem zawieszonym w sieci znaczeń, którą sam tka.

Zamiast więc oczekiwać, że świat przykroi swe wymiary na naszą miarę, spróbujmy wyjść poza zasadę, że inni powinni działać zgodnie z naszymi oczekiwaniami, próbując raczej zmodyfikować tkaną przez nas siatkę. Wspominany już Marek Aureliusz ujmuje to tak: Jeśli trapi cię jakiś przedmiot zewnętrzny, to nie on ci dolega, ale twój sąd o nim, a ten zmienić jest w twojej mocy.

Nie porównuj się do innych


Skupienie się na sobie może uwolnić nas od kompulsywnej, więc w naturze swej niepoprawnej, potrzebie porównywania się z innymi. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie - ostrzega "Dezyderata" Ehrmanna (2009), trafnie ujmując iście szatańską pułapkę, w którą ochoczo wpadamy, w nadziei wyzbycia się braku poczucia bezpieczeństwa, niskiej samooceny i lęku przed śmiercią. Nie dostrzegamy, że wyścig, w którym uczestniczymy ma ruchomą metę - im rzekomo jesteśmy jej bliżej, tym bardziej się od nas odsuwa. Z punktu widzenia zdrowego rozsądku trudno zaiste pojąć, że tak wielu światłych pod innymi względami ludzi nie jest w stanie zrozumieć, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał większy dom, przystojniejszego męża, szybszy samochód, droższą łódkę i mądrzejsze lub bardziej utalentowane dzieci, by wskazać zaledwie kilka kategorii tego wyścigu. A kiedy raz włożyło się koszulkę zawodnika, to wycofać się z rywalizacji jest równie łatwo, jak przerwać współpracę z tajną policją albo z mafią. Zwolnić biegu też nie można, bo wówczas mielibyśmy poczucia wypadnięcia z obiegu. Francuski filozof M.Ricard (2007) porównuje tę sytuację do biegu na ruchomej bieżni, tak popularnej obecnie w salach gimnastycznych. By na tej hedonistycznej bieżni pozostawać w tym samym miejscu, trzeba być w nieustannym biegu. Paradoks nienasycenia polega na konieczności pozyskiwania coraz to nowych źródeł ekscytacji tylko po to, by poziom satysfakcji utrzymać na tym samym poziomie. W swej słynnej pracy "Mieć czy być", Erich Fromm (1999) zadaje niepokojące pytanie: Jeśli jestem tym, co mam, i jeśli to, co mam, stracę, kim wówczas jestem? Ale na to pytanie zabiegany zawodnik nie ma ani czasu, ani ochoty odpowiedzieć. Aby skutecznie wyrwać się z zaklętego kręgu pozyskiwania, nudzenia się zdobytym i powrotu do akumulowania dóbr, trzeba wyzbyć się ciągłego chciejstwa nowego. Św. Augustyn zauważył, że szczęście polega na zdolności chcenia tego, co już mamy.

Dodatkową komplikację stwarza tu także tendencja do przeceniania intensywności doznań naszych bliźnich, zarówno gdy idzie o ich zadowolenie, jak i niepowodzenie. Tatarkiewicz cytuje trafną obserwację Monteskiusza: Gdyby człowiek pragnął tylko być szczęśliwym, to mogłoby to nie być takie trudne; ale on pragnie być szczęśliwszy od innych, a to jest trudne prawie zawsze, ponieważ wydaje się nam, że inni są szczęśliwsi, niż są w samej rzeczy.

Trzeba obrać sobie drogę i cieszyć się trudem jej pokonywania


Ponieważ zwieńczenie drogi może okazać się przepaścią, cieszmy się tym, że jesteśmy w drodze, dostrzegając szczęście w podążaniu do celu. Celu może bowiem u końca drogi nie być, ale nawet jeśli tam jest, to osiągnięcie go nie zagwarantuje trwałego szczęścia. Walczenie o nie bowiem jest znacznie bardziej ekscytujące, niż zdobycie go.

Okazuje się zatem, że najbezpieczniej jest, ucząc się z przeszłych dokonań i inspirując się wyznaczonym celem, żyć tu i teraz: teraźniejszością naznaczoną dążeniem. Radość ze zmierzania do celu zawiera bowiem inspirującą tajemnicę. Czas teraźniejszy wypełniony spełnieniem, odarty jest z magii sekretu - niesie więc pustkę.

Bądź dobry i nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe


Wyniki badań nad szczęściem zgodnie wskazują, że dawanie jest źródłem większej i trwalszej satysfakcji, niż branie. Osoby szczęśliwe zgodnie utrzymują, że praca dla innych, w tym wolontariat znacząco przyczynia się do poczucia spełnienia i zadowolenia. Jedną z tajemnic skuteczności działania stowarzyszeń Anonimowych Alkoholików jest to, że wielu jego członków znajduje poczucie szczęścia w pomaganiu w walce z nałogiem innym uzależnionym osobom. Diderot stwierdził: najszczęśliwszy człowiek to ten, kto najwięcej szczęścia rozsiał wokół. Jednym z ciekawszych paradoksów szczęścia jest to, że dać go innym możemy, nie mając go sami. Wolter ujął to następującymi słowy: szczęście jest często jedyną rzeczą, którą możemy dać, nie posiadając jej; ale kiedy ją damy, momentalnie ją pozyskamy. Branie innych pod uwagę w naszych działaniach przywołuje na myśl imperatyw moralny Kanta - gdy wahamy się, czy słuszne jest to, co zamierzamy zrobić, zapytajmy siebie, czy chcielibyśmy, by nasz wybór działania stał się regułą obowiązującą wszystkich. Wielki filozof z Królewca radził: postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym.

Myślenie z troską o innych, a także odczuwanie współczucia ma pozytywny wpływ na nasze samopoczucie. Naukowcy zauważyli, że przeciętna satysfakcja z życia, doświadczana przez księży, zakonników i zakonnic przewyższa średnią, charakterystyczną dla ogólnej populacji. Sformułowano hipotezę, że wiąże się to właśnie z "zawodową" tendencją osób duchownych troszczenia się o duchowe potrzeby innych. Postanowiono tezę tę sprawdzić. Przeprowadzono eksperyment, w którym uczestników podzielono na dwie grupy. Pierwsza z nich miała za zadanie skupić swe myśli na nieszczęściach, które trapią ludzkość, więc wojnach, głodzie i niedostatku; druga grupa miała myśleć o swoich, przyjemnych sprawach. Po eksperymencie, uczestników obu grup poddano badaniom za pomocą magnetycznego rezonansu mózgu. Stwierdzono, że grupa, która doświadczała współczujących myśli, miała wyższy poziom serotoniny w mózgu, a substancja ta, jak wiemy, odpowiada za euforyczne odczucia.

Popularność, jaką cieszy się ostatnio w Stanach tzw. "psychologia pozytywna" jest reakcją na panująca tendencję, by skupiać się przede wszystkim na patologii, a nie na normie. Na tej zasadzie opierają się media, gdy przedstawiają wiadomości, w których pomija się nieustający, codzienny heroizm, uczciwość i wspaniałomyślność niezliczonej rzeszy ludzi. Według takich kryteriów organizuje się "Diagnostyczny i statystyczny podręcznik chorób psychicznych" - tzw. DSM, opublikowany przez American Psychiatric Association (2000). Gdy odwiedzamy psychiatrę lub psychologa, zwykle radzą nam oni, jak walczyć z naszymi słabościami i wadami. A może by, zapytuje Jonathan Haidt (2006), skupić się raczej nad rozbudowywaniem naszych zalet?

By zwrócić naszą uwagę także na pozytywne aspekty naszego życia, dwóch amerykańskich psychologów Martin Saligman i Chris Peterson skonstruowało listę pozytywnych cech charakteru, które nazwali anty-DSM. Jest ich 24, a zgrupowane są wokół 6 kategorii (Haidt, 2006).

Pierwszą jest mądrość, na którą składają się: ciekawość, pragnienie wiedzy, umiejętność ocenienia sytuacji, pomysłowość, inteligencja emocjonalna i punkt widzenia. Drugą jest odwaga, do której zalicza się męstwo, wytrwałość i prawość. Trzecią kategorią są ludzkie uczucia, a wśród nich: uprzejmość i umiejętność dania miłości. Czwartą jest sprawiedliwość, czyli poczucie bycia obywatelem, uczciwość i przywództwo. Piąta to umiar, a w nim samokontrola, rozwaga i pokora. Ostatnią kategorią jest transcendencja, którą tworzą: upodobanie piękna i doskonałości, wdzięczność, nadzieja, duchowość, zdolność przebaczenia, humor i zapał.

Można by się spierać, czy klasyfikacja jest właściwa, czy autorzy nie pominęli czegoś, ale trudno jest nie zgodzić się z sugestią, że wymienione cechy sprzyjają uczuciu szczęścia, tak jak nie będziemy się spierać na temat tego, czy istotnie warto być przyzwoitym człowiekiem. W wielu opracowaniach dotyczących szczęścia utożsamiano człowieka szczęśliwego z osobą obdarzoną cnotą, czyli pozytywnymi cechami charakteru, która nie pożąda złych rzeczy. Oczywiście pragnienie zła i jego czynienie nie wyklucza doświadczenia szczęścia, ale ogranicza się ten fenomen do dosyć wąskiej ludzi, na którą składają się osobnicy pozbawieni sumienia. Na szczęście stanowią oni wyjątek, potwierdzający regułę.

Bycie młodym, zdrowym i bogatym niekoniecznie gwarantuje szczęście


Zdrowie to chyba najczęstsze życzenie składane przy rozmaitych okazjach. Przede wszystkim zdrowia życzymy sobie. Informacje o ciężkich lub nieuleczalnych chorobach przyjmujemy ze smutkiem i współczuciem. Poważna choroba, to nieszczęście - tak większość z nas ją postrzega. Uważamy też, że osoby nimi dotknięte są głęboko i zasadnie nieszczęśliwe. Tymczasem wyniki badań psychologicznych wskazują, że tak wcale nie jest. Nawet w wypadku tak ciężkiego schorzenia, jakim jest porażenie czterokończynowe, które praktycznie zupełnie unieruchamia osobę nim dotkniętą i skazuje ją na opiekę innych, po pewnym czasie od doświadczenia paraliżu po raz pierwszy, chorzy wracają do swego przeciętnego poziomu szczęśliwości. Statystyki podają, że jakkolwiek większość osób dotkniętych paraliżem rozważa na początku popełnienie samobójstwa, już po roku życia w kalectwie, tylko dziesięć procent uważa swe życie za nieszczęśliwe.

Jak to możliwe? Otóż osoby z taką dolegliwością wpierw osiągają dolny poziom satysfakcji ze swego życia, by później doznawać radości z każdego, nawet najmniejszego postępu w rekonwalescencji. Innymi słowy, dla tak chorej osoby, może już być tylko lepiej i każdy kolejny krok ku lepszemu jest źródłem radości. Wybitny fizyk, Stephen Hawking, unieruchomiony w inwalidzkim wózku, począwszy od swych wczesnych lat dwudziestych, tak opisywał swe pozytywne zmiany w samopoczuciu: Moje oczekiwania zostały zredukowane do zera w wieku lat dwudziestu jeden. Wszystko, co nastąpiło potem, było dla mnie premią.

Jednym z najważniejszych odkryć psychologii szczęścia, obok wpływu na nie genów, jest fakt, że większość czynników środowiskowych i demograficznych ma nikłe znaczenie. Ricard (2007) cytuje wyniki ostatnich badań, które przypisują bogactwu, zdrowiu i urodzie 10 do 15 procent wpływu na odczucie szczęścia. Przykładem może być fakt, że w ostatnich 50 latach prawie potroił się poziom życia w krajach rozwiniętych, ale liczba osób cierpiących na depresję wzrosła.

Spójrzmy na tabelę obrazującą zależność pomiędzy siłą nabywczą obywateli a ich szczęściem. Co najmniej tysiąc osób w każdym z 40 objętych badaniami krajów poproszono, by na skali od 1 (pełne niezadowolenie) do 10 (pełna satysfakcja) zaznaczyli, jaki był aktualny poziom ich zadowolenia z całego życia. Poniższa tabela przedstawia wyniki z 29 krajów, porównując średni poziom satysfakcji w odpowiedzi na powyższe pytanie z relatywną siłą nabywczą każdego kraju, w porównaniu z USA (wskaźnik 100).

Tabela. Porównanie poziomu satysfakcji i siły nabyczej w poszczególnych krajach
KrajSatysfakcja z życia Siła nabywcza
Bułgaria5.03 22
Rosja5.37 27
Białoruś5.52 30
Łotwa 5.70 20
Rumunia5.88 12
Estonia 6.00 27
Litwa 6.01 16
Węgry 6.03 25
Turcja 6.41 22
Japonia 6.53 87
Nigeria 6.59 6
Poł. Korea6.69 39
Indie6.70 5
Portugalia7.07 44
Hiszpania 7.15 57
Niemcy 7.22 89
Argentyna 7.25 25
Chiny 7.29 9
Włochy 7.30 77
Brazylia 7.38 23
Chile 7.55 35
Norwegia7.68 78
Finlandia7.68 69
USA 7.73 100
Holandia7.77 76
Irlandia7.88 52
Kanada 7.89 85
Dania8.16 81
Szwajcaria8.3696

[źródło: M. Seligman]

Jeśli porównamy Bułgarię i Szwajcarię, istotnie, Szwajcarzy są bardziej zadowoleni z życia, ale już różnice między Niemcami, Chińczykami, Brazylijczykami, Chilijczykami i Amerykanami są nieznaczne. Innymi słowy mówiąc, kryterium siły nabywczej w kontekście odczuwania szczęścia przez poszczególne społeczeństwa możemy rozważać tylko w kontekście innych czynników. Ricard (2007) wskazuje, że przy wzroście siły nabywczej społeczeństwa amerykańskiego w ostatnich 30 latach o 16 procent, liczba osób uważających się za "bardzo szczęśliwe" równocześnie spadła z 36 do 29 procent.

Nie ulega wątpliwości, że niespełnione podstawowe potrzeby życiowe mogą stanowić przeszkodę w odczuwaniu szczęścia. Ich zapewnienie jednakże nie gwarantuje stanu szczęśliwości. Większość ludzi szczęście uzależnia od posiadania określonego zasobu dóbr materialnych, więc podąża do ich osiągnięcia. Na początku zabiegania o nie pojmowane są one jako środki do osiągnięcia celu, jakim jest szczęście. W miarę jednak ich akumulowania stać się mogą celem samym w sobie, a to, niestety, wyklucza możliwość spełnienia pierwotnego zamierzenia. Przykładem może być sprawa zakupu domu w zamożnych społeczeństwach. Funkcją domu powinno być zapewnienie bezpiecznego i wygodnego schronienia dla jego mieszkańców, tymczasem w miarę stopniowego ulegania pokusie traktowania domu jako wyznacznika prestiżu społecznego, który przekłada się na pragnienie kupowania większych, droższych i bardziej luksusowych nieruchomości, ich posiadacz staje się tych posiadłości niewolnikiem. Ma to miejsce, gdy spłata wysokich pożyczek zmusza do pracy, która prowadzi do kompromisu ze zdrowym rozsądkiem, oddala od rodziny, przerasta siły i rujnuje zdrowie. Zamiast zapewniać bezpieczeństwo i wygodę, dom taki staje się wrogiem jego użytkownika lub wręcz przekleństwem, bowiem styl życia i stres spowodowany przez wymagania finansowe, którym nie można sprostać, odbijają się negatywnie na życiu rodzinnym mieszkańców domostwa. Zostaje tym samym zaburzona logiczna hierarchia ważności - podobnie jak w ustroju społecznym - zdrowym, gdy stanowione prawa służą obywatelom - chorym, gdy jest odwrotnie.

Wiara przenosi góry


Seligman (2011) wskazuje, że wierzący Amerykanie używają mniej narkotyków, dokonują mniej zbrodni, rzadziej popełniają samobójstwa i rzadziej się rozwodzą. Są przy tym zdrowsi i żyją dłużej. Religijne matki niesprawnych dzieci lepiej radzą sobie z depresją. Innymi słowy mówiąc, wierzący mieszkańcy USA są szczęśliwsi i bardziej zadowoleni z życia, niż mieszkające tam osoby niewierzące. Seligman zwraca uwagę, że jest to nie tylko wynikiem tego, że osoby wierzące kierują się kodem moralnym i przez to prowadzą godniejszy, zdrowszy i bardziej satysfakcjonujący styl życia, ale i dlatego (a może i przede wszystkim dlatego), że religia przynosi nadzieję na przyszłość i nadaje życiu sens. A że "nie samym chlebem człowiek żyje", zaangażowanie religijne wypełnia potrzebę doskonalenia się duchowego i pracy nad sobą. Z kolei samodoskonalenie się zwiększa naszą samoocenę i sprzyja pogodzeniu się z samym sobą, zamiast trwania w stanie ustawicznego wewnętrznego niepokoju.

Religia, poprzez kod moralny, jaki proponuje swoim wyznawcom, stwarza strukturę, której tak bardzo potrzebujemy, bowiem prowadzi ona do przewidywalności, a co za tym idzie, poczucia bezpieczeństwa. Emil Durkheim podkreślał w swych pracach fakt, że ludzie potrzebują zarówno obowiązków, jak i ograniczeń, bowiem te właśnie tworzą system i nadają sens życiu.

Innym pozytywnym aspektem religii jest to, że promuje ona dawanie i dzielenie się, a jak badania jednoznacznie wskazują, wypełnienie potrzeby dawania prowadzi do trwalszej i większej satysfakcji, niż urzeczywistnienie pragnienia bycia obdarowywanym.

Znajdź sobie odpowiednie zajęcie i oddawaj mu się z pasją


Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu podpowiada cytowana już "Dezyderata". Wykonywanie pracy "z sercem" lub z pasją wydaje się być tutaj kluczem do poczucia spełnienia i satysfakcji. Amerykański psycholog węgierskiego pochodzenia Mihaly Csikszenthmihaly (1997) uczynił z poczucia pasji (w jego teorii, to po angielsku flow), esencję swej teorii nazywanej "psychologią zaangażowania się w codzienne życie". W swych książkach, profesor University of Chicago przekonuje czytelników, że klucz do szczęścia leży w pełnym, bez reszty zaangażowaniu się w to, co robimy - bez względu na to, czy to praca, czy wypoczynek. Pasja, to według tego autora, skuteczna i twórcza alternatywa dla presji i poczucia niepokoju, związanego z naszą pracą oraz pasywnej nudy, jakże często charakterystycznej dla sposobu, w jaki odpoczywamy.

Większość ludzi narzeka na swą pracę, a skoro tak jest, że praca jest głównie źródłem frustracji a nie satysfakcji, jak wytłumaczyć to, że 84% Amerykanów i 77% Amerykanek mówi, że kontynuowaliby pracę nawet, gdyby odziedziczyli tyle pieniędzy, by nie musieć już dalej pracować? Sekret leży w tym, że praca sama w sobie wydaje się być nieodzownym składnikiem szczęścia, natomiast na ile istotnym, zależy już od poziomu generowanej przez nią satysfakcji. Potwierdzają to wyniki badań, wskazujące, że większość Amerykanów nie rzuciłaby pracy po wygraniu głównej nagrody na loterii, co nie przeszkadza im równocześnie marzyć o tym, by robić coś innego niż to, czym się aktualnie zajmuje.

Wykonywania pracy w sposób "natchniony" nie należy mylić z pracoholizmem. W istocie pojęcia te wykluczają się. Pracoholizm karmi się wewnętrznym przymusem i opiera się na kryterium ilościowym, praca oparta na wewnętrznej pasji, zasadza się na jej jakości - chodzi nie o ile, ale o jak. Sama praca, nawet wykonywana z pasją, nie wystarcza jednak do poczucia spełnienia w życiu. Badania prowadzone w ramach psychologii pracy wykazały, że najbardziej kreatywne jednostki twierdzą, iż rodzina jest dla nich ważniejsza niż kariera, a wychowywanie dzieci przynosiło więcej satysfakcji niż sukcesy zawodowe.

Genetyka szczęścia i jego wzór


Czy na odczucie szczęścia ma także wpływ komponent biologiczny? Badania nad psychologią szczęścia oferują tu pozytywną odpowiedź. Zanim jednak naukowcy dostarczyli odpowiednich danych, psychologia, filozofia i literatura spostrzegła już ten fakt w odległej przeszłości. W. Tatarkiewicz (2003) w swym wyczerpującym dziele stwierdził: Dyspozycje człowieka, wrodzone i nabyte, znaczą dla jego szczęścia na ogół więcej niż ilość faktów pomyślnych, z jakimi się w życiu spotkał. Dodatnia dyspozycja więcej jest warta niż najświetniejszy los. Na poparcie swych słów przytoczył słowa Franciszka Liszta: Od szczęścia, jakim jest posiadanie talentu, cenniejszy jest talent posiadania szczęścia.

Ricard (2007) cytuje zróżnicowane wyniki badań nad genetycznymi uwarunkowaniami odczuwania szczęścia, prowadzone wśród bliźniaków. Wśród badaczy brak jest zgody. Jedni, wychodząc z bardziej deterministycznego punktu widzenia, wskazują, że różnice w doznawaniu szczęścia pomiędzy ludźmi, w wypadku 45 procent są spowodowane uwarunkowaniami genetycznymi raczej, niż życiowymi doświadczeniami przebadanych osób. Inni, skłonni są w dziedziczeniu upatrywać tylko 25 procent uwarunkowań osobowościowych, w tym zdolności przeżywania szczęścia, dodatkowo wskazując jeszcze, że obciążenie genetyczne nie jest przeznaczeniem jego nosiciela, lecz potencjalnym zagrożeniem, zależnym od wielorakich czynników.

Wydaje się, że każdy z nas nosi w sobie pewien jemu właściwy poziom szczęśliwości. Zewnętrzne uwarunkowania powodują negatywne i pozytywne odchylenia od tego poziomu, ale po pewnym czasie wracamy do stanu standardowego. Już żyjący w XVIII wieku, amerykański filozof i ekonomista Adam Smith (1976), twierdził, że umysł człowieka ma właściwy mu, przyrodzony stan równowagi. Stan ten zaburzają zarówno pomyślne, jak i nieszczęśliwe okoliczności, ale tylko na pewien czas, po upływie którego, człowiek powraca do swego naturalnego poziomu równowagi.

Co zatem ma zasadniczy wpływ na poczucie szczęścia, jakiego możemy doznać? Martin Seligman (2011) zaproponował następującą formułę szczęścia:

    S = B + O + A

Gdzie S to utrzymujący się poziom szczęścia, właściwy danej osobie; B to biologiczne uwarunkowania, stanowiące około 25 procent potencjału do odczucia szczęścia, O to zewnętrzne okoliczności, warunkujące życie danej jednostki, odpowiadające za 10-15 procent stanu szczęścia, a A to aktywności poszczególnej osoby, będące wynikiem dokonanych przez nią wyborów.

Jeśli chodzi o czynnik B, to stanowi on tzw. naturalną barierę, natomiast w przypadku czynnika O amerykańskie badania wykazują, że, jak już wcześniej stwierdziliśmy, okoliczności zewnętrzne, takie jak zasobność, zdrowie, młodość, mają ograniczony wpływ na poczucie szczęścia. Sami Amerykanie, gdy próbują odgadnąć, na ile są szczęśliwi lub nie są ich współobywatele, twierdzą, że chorych na depresję ludzi w Stanach jest blisko 50%, podczas, gdy faktycznie jest ich 8-18%. Okazuje się także, że wbrew powszechnej opinii, większość osób znajdujących się obiektywnie w niekorzystnym położeniu jest szczęśliwa. Paradoks polega na tym, że większość mieszkańców Ameryki bez względu na okoliczności, w jakich się znajduje, twierdzi, że jest szczęśliwa, w tym samym czasie oceniając, że większość współziomków jest nieszczęśliwa. Podobną zresztą niekonsekwencję obserwujemy w Polsce, gdzie ludzie, którzy uważają, że sprawy w kraju idą w złym kierunku, równocześnie pozytywnie oceniają swe własne życie. Innego typu niekonsekwencję obserwujemy wśród obywateli byłej NRD po zjednoczeniu Niemiec, gdy mieszkańcy Niemiec wschodnich znaleźli się obiektywnie w lepszej sytuacji, ale subiektywnie, w związku z wyższym standardem życia Niemców z części zachodniej, do którego zaczęli porównywać swą nową sytuację, poczuli się gorzej.

Jeśli chodzi o czynnik A, czyli sposób, w jaki warunkujemy swoje własne życie, to wystarczy podsumować dotychczasowe rozważania, przypominając istotne składniki prowadzące do szczęścia, czyli:
  • źródła szczęścia trzeba szukać w sobie, ale z drugim człowiekiem łatwiej go doznać;
  • porównywanie się z innymi uruchamia negatywne emocje;
  • obranie właściwego celu i realizowanie go jest często ważniejsze niż osiągnięcie go;
  • czyńmy dobro, pomagając innym i traktując ich tak, jak życzylibyśmy sobie, by nas traktowano;
  • gdy o poczucie szczęścia idzie, w dłuższej perspektywie nie poprawimy go zarabiając więcej, troszcząc się bardziej o zdrowie, uzyskując lepsze wykształcenie, zmieniając rasę lub przenosząc się do cieplejszego klimatu;
  • wiara nadaje życiu więcej sensu;
  • znalezienie sobie odpowiedniego zajęcia i oddanie mu się z pasją prowadzi do trwałego poczucia zadowolenia.

Jeśli chodzi o zależność pomiędzy poszczególnymi składnikami formuły szczęścia, to czynnik O, czyli jednostkowy los i składnik B, determinujący naszą osobowość, stymulują się nawzajem - bowiem, jak zauważa Tatarkiewicz: los wpływa na osobowość człowieka, a osobowość wpływa na jego los.

A co z polityką? Czy ma ona wpływ na nasze poczucie szczęścia? Oczywiście, tutaj wszyscy autorzy są zgodni - by czuć się szczęśliwszym, powinniśmy wybrać na miejsce życia zamożne demokracje, a unikać zubożałych dyktatur.

Jonathan Haidt, w konkluzji swej książki pisze: Tak jak rośliny potrzebują słońca, wody, i dobrej ziemi by rozkwitnąć, ludzie potrzebują miłości, pracy i łączności z czymś większym. Warto walczyć o dobre związki między sobą a innymi, sobą a naszą pracą i między sobą, a czymś większym niż my sami. Jeśli się nam to uda, to uzyskamy poczucie celu i znaczenia w życiu. Podobnie myśli Ben-Shahar, Layard, Ricard i Seligman, upatrując źródeł obecnej frustracji wielu mieszkańców krajów rozwiniętych w ich braku umiejętności przywiązania się do czegoś większego niż oni sami.






Biografia


  • American Psychiatric Association. (2000). Diagnostic and statistical manual of mental disorders: DSM-IV-TR (4th ed.). Washington, DC: American Psychiatric Association.
  • Andersen, H. C. (2005). Baśnie. Poznań: Media Rodzina.
  • Ben-Shahar, T. (2010). Being Happy: You Don't Have to Be Perfect to Lead a Richer, Happier Life. New York: McGraw-Hill.
  • Csikszenthmihalyi, M. (1997). Finding Flow: The Psychology of engagement with everyday life. New York: Basic Books.
  • Ehrmann M. (2009). Dezyderata. Poznań: Media Rodzina.
  • Fromm, E. (1999). To have or to be? New York: Continuum.
  • Haidt, J. (2006). The Happiness Hypothesis: Finding modern truth in ancient wisdom. New York: Basic Books.
  • Layard, R. (2005). Happiness: Lessons from a New Science. New York: Penguin Books.
  • Masłowscy D. & W. (Eds.) (2000). Księga przysłów polskich. Kęty: Wydawnictwo Antyk.
  • Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A. (2011). Polacy są szczęśliwi. Invest in Poland [Internet] 1 lipiec 2011, (http://www.paiz.gov.pl/20110701/polacy_sa_szczesliwi).
  • Ricard, M. (2007). Happinees: A guide to developing life?s most important skill. New York, Boston: Little, Brown and Company.
  • Seligman, M. E. P. (2011). Flourish: A Visionary New Understanding of Happiness and Well-being. New York: Free Press.
  • Smith, A. (1976). The theory of moral sentiments. Oxford, UK: Oxford University Press.
  • Snyder, C. R. & Lopez S. J. (Red.) (2005). Handbook of positive psychology. New York: Oxford University Press.
  • Tatarkiewicz, W. (2003). O szczęściu. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.



Sonda

Czy jesteś szczęśliwy (-a)?



Opublikowano: 2012-11-24



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu