Wątki na forum
Strona główna forumRegulamin forum
- Samotność. (3)
- Czy to przemoc psychiczna? (28)
- Tutaj są rozmowy o wszystkim i o wszys... (1205)
- Żona mnie już nie kocha (8)
- Jak udźwignąć kompromitację. (6)
- O co chodzi? (40)
- Jak poradzić sobie z doświadczeniem Gh... (11)
- Jak tworzyć głębsze relacje (15)
- Czy to normalne? (84)
- Wigilia - zaproszenie (42)
- Raportowanie życia (14)
- Wciąż chory mąż. (11)
- Sinusoida emocjonalna i ciągłe wahania (2)
- Problemy w małżeństwie lub ze mną (6)
- Kursy/ terapie "Doktor miłość " (13)
- Niestabilność emocjonalna u partnerki (4)
- Szukam bylego lub zawodowego psycholo... (2)
- Mroczna tajemnica (4)
- Rozwód (2)
- Trauma córki (3)
Reklamy
Forum dyskusyjne
Przeczytaj komentowany artykuł
RE: Były partner
Autor: EternalQuest Data: 2009-10-20, 15:32:34Witam uprzejmie,
Pozwoliłem sobie przeczytać artykuł i przestawić moje uwagi.
Otóż pisze Pani:
"Jesteśmy jakby "przeczuleni" na punkcie zachowań, słów, gestów, planów, które doskwierały w poprzednim związku"
Choć naprawdę jesteśmy przeczuleni głównie na punkcie zachowań, które doskwierają nam w nas samych. Oczywiście nie musi być to widoczne na zewnątrz, tylko kryć się zawoalowane w podświadmości.
Tak więc to co napisałaś to oczywiście prawda, w sensie takim, że to co nas drażniło w poprzednim związku, będzie nas drażniło w każdym kolejnym w stopniu niewspółmiernym do rzeczywistych rozmiarów i znaczenia wady. Jednak na początek najlepiej zapytać dlaczego drażniło nas w pierwszym rzędzie. Ludzie posiadają w sobie coś w rodzju żyroskopu, który niczym rakieta balistyczna naprowadza ich na partnerów z tymi wadami które mamy sami, po to byśmy mogli się w nich "przeglądać".....
"(...)Trudność polega na tym, że ciągle wydaje się nam, iż to, czego doświadczamy, jest doświadczeniem uniwersalnym. Jeśli nienawidzimy pluchy i mamy wtedy chandrę, to myślimy, że zapewne wszyscy czują się podobnie(...)"
Sytuacja jest tu o tyle skomplikowana, że w jednych sprawach wydaje nam się, że nasz problem z czymś musi być przez innych rozumiany. Z drugiej zaś - jeśli chodzi o związki - ludzie mają tendencje do myślenia, że ich sytuacja jest wyjątkowa i nikt inny nie miał z tym co oni wcześniej do czynienia. Tak więc - idać w ślad za tą logiką - nie ma sensu szukać pomocy, bo i tak nie zostanie się zrozumianym. Jako, że nasza sytuacja jest tak wyjątkowa. To duży sabotażysta dla rzeczywistego rozwiązania problemu... Każdego - nie tylko w związkach partnerskich.
"(...) aby zrozumieć drugiego człowieka trzeba "wczuć się" w jego wewnętrzny świat. Nie jest to zupełnie proste, ale można się tego nauczyć stosując różne "tricki". Podstawowym elementem ułatwiającym dotarcie do emocji i myśli drugiej osoby jest przyjęcie jej postawy ciała, ułożenie w analogiczny sposób barków i rąk, odtworzenie charakterystycznego wyrazy twarzy, czyli napięcie mięśni w taki sposób, by "odwzorować" jej "wewnętrzną strukturę". Następnie dobrze jest wyobrazić sobie, że jest się ubranym tak jak druga osoba. Wczuć się w jej wagę, wzrost, zapach, spojrzenie, grymas twarzy, dokuczające obszary ciała... "
Mowa tutaj o empatii..... Bez której żaden związek się nie uda.
Rozumiem, że tego typu zabiegi mogą pomóc w zrozumieniu co ktoś w danym momencie myśli, jednak dla kogoś kto chce "zrozumieć drugiego człowieka" naprawdę, proponuję zacząć od zrozumienia samego siebie. Inaczej wszelkie pozycje i ułożenia nic nie dadzą na dłuższą metę. Z kolei dla kogoś kto żyje w pokoju z samym sobą, tego typu "nakładki" na rzeczywistość nie są potrzebne. Naprawdę....
Oczywiście w pewnej mierze poznajemy siebie poprzez poznawanie innych - jednak początek tego łańcucha znajduje się w nas samych......
"(...)Gdy ktoś lubi, akceptuje i ceni siebie, to nie pokazuje na każdym kroku, jaki jest wspaniały. Nie potrzebuje przechwalać się lub nie łaknie (żąda i oczekuje) pochwał, zachwytów i respektu. Jest wartościowy, przyjmuje pochwały naturalnie i z przyjemnością, ma łatwość w docenianiu innych(...)"
Święta prawda:)
"(...)Kiedy na przykład zrozumie się, że druga osoba wiecznie szuka uczucia, którego nie otrzymała w swoim rodzinnym domu, to znika poczucie winy, że nie byliśmy dość dobrzy by zaspokoić jej wymagania. Nikt z zewnątrz nie może naprawić braków przeszłości(...):
Podpisuję się obiema ręcami... Sam byłem (i poniekąd nadal jestem) w podobnej sytuacji. Pamiętajmy, że o ile nasze odczucia wobec świata zewnętrznego są odbiciem naszego życia wewnętrznego, o tyle podobnie jest u innych - w tym naszego partnera. Nie da się za kogoś załatwić jego spraw z przeszłości.... Tak więc - bardzo przykro mi to stwierdzić - ale taki związek nigdy nie będzie dobry.
"(...)Jeżeli np. oczekuję od partnera opieki, to oznacza, że nie chcę stać się dorosłą osobą. I w ten sposób odkrywam, nad czym mam się skupić. Co mogę zrobić, aby wziąć odpowiedzialność za swoje życie? Może zdobywając nowy zawód, ucząc się języków, tworząc grono przyjaciół, idąc na terapię, szukając wspierającego Boga... (...)"
Po to żeby na samym końcu zaserwować zakończenie niczym z taniego filmu:) Jeżeli oczekuję od partnera opieki ( w rozumieniu np. matczynej), to nie dojrzałem do wchodzenia w jakiekolwiek związki partnerskie...
Oczywiście, naprawmy poszarpaną relację ucząc się języków i wybierając nowy zawód, nie zapominając o poszukiwaniach wspierającego Boga....
Otóż jedynym prawdziwym rozwiązaniem w wypadku takiej "poszarpanej" relacji jest..... zakończenie tej relacji. Nie wiem, kiedy ludzie - w tym terapeuci niestety - przestaną sklejać te potłuczone garnki, z których nigdy już nic nie będzie. Mam nadzieję, i wierzę, że ten moment nastąpi.
Pozdrawiam
JJ
http://eternalquest.pl
- Były partner - iwonabiuro, 2009-03-14, 18:37:38
- RE: Były partner - impresja, 2009-03-14, 20:32:16
- RE: Były partner - EternalQuest, 2009-10-20, 15:32:34
- RE: Były partner - pysia, 2009-10-20, 17:57:09